niedziela, 4 stycznia 2015

ZAWIESZAM BLOGA

Cześć,
Jak widać w tytule: zawieszam bloga. Jest to spowodowane głównie brakiem pomysłów, jak i rownież tym, że po prostu wyrosłam z tej historii. Bohaterowie mnie znudzili, a to co pisałam wydaje mi się nagle bardzo dziecinne. Kto wie, może jeszcze wrócę do Belli i jej przyjaciół, ale jak narazie bardzo w to wątpię.

Do zobaczenia na innych blogach
T <3

poniedziałek, 23 czerwca 2014

Rozdział 4 Mój były mąż


  Julian Tuwim powiedział ,,Kobieta nie goni za mężczyzną, bo kto kiedy widział, żeby pułapka goniła mysz?’’

 

  Lody poprawiają mi humor w każdej sytuacji, czyli dzisiaj też. Siedzimy w parku, który ostatnio stał się mniej odwiedzany z uwagi na to, że nasze miasteczko jest małe więc podczas wakacji, gdy większość mieszkańców wyjeżdża na wczasy ludzi jest po prostu mniej. Rozmawiamy o sytuacji z Rico.

- On się nigdy wcześniej tak nie zachowywał.

Mówię. Marlena kiwa głową i odpowiada.

- Przecież wiemy, znamy go wszyscy.

- Niestety.

Wtrącił Alan, a ja nie mogę powstrzymać się od śmiechu.

- Alan jak możesz!

Oburza się Marlena, a ja patrzę na nią zirytowana. Nie chcę żeby broniła Rico, nie chcę żeby brała jego stronę. Ale mimo to zaciskam usta i nic nie mówię. Ale Amber zbyt dobrze mnie zna i widzi, że jestem wściekła.

- To może chodźmy na pizzę, co?

Proponuje, a reszta się zgadza. Gdy wstajemy szepczę jej do ucha ,,Dziękuję’’.

- Nie ma sprawy.

Odpowiada i uśmiecha się.

 

Nie dane nam było jednak zjeść pizzy w spokoju. Ale zacznijmy od początku. Gdy weszliśmy i usiedliśmy przy jednym ze stolików do restauracji wpadł jakiś koleś. Miał kominiarkę i trzymał pistolet w ręku.

- Wszyscy na ziemię!

Ryknął. Odruchowo wykonaliśmy polecenie, ale w niemal w tym samym momencie zauważyłam coś dziwnego. Broń jakby uginał się za sprawą nacisku łapy mężczyzny. Zaraz co?! Uginała?!

- To zabawka.

Szepnęłam wskazując na przedmiot w dłoni napastnika i siląc się na spokój.

- Co?

Odszepnęła Mari.

- Ugina się pod jego ręką, jest gumowa.

- Co robimy? Mamy plan?

Spytała Amber.

- Nie.

Odpowiedziałam i poniosłam się z ziemi.

- Jak zawsze.

Odparł Alan.

 

 

- I znów jest o nas głośno w mediach. Zobaczycie, że niedługo wydadzą książkę o nas, a potem zrobią film na podstawie naszych przygód.

Paplał Will. Na dworze jest tak gorąco, że żadne z nas nie myśli nawet o tym, aby gdzieś pójść. Postanowiliśmy więc, że możemy posiedzieć u mnie. Po tej całej wczorajszej akcji z gumową bronią musimy trochę odtajać. Trzymam na rękach Katniss, a jej dzieci bawią się na moim dywanie. Nagle dzwoni do mnie telefon. Patrzę na wyświetlacz i od razu opuszcza mnie cały dobry humor.

- Kto to?

Pytał Amber.

- Rico.

Odpowiadam ze spuszczoną głową. I w tym momencie Alan zabrał mi komórkę.

- Co robisz?!

Zaprotestowałam, ale było już za późno. Alan odebrał.

- Halo. Rico, tak? Mówi Alan. A teraz posłuchaj mnie uważnie. Masz więcej nie dzwonić do Belli. Masz do niej nie pisać, nie przyjeżdżać i nie nachodzić. A przede wszystkim masz jej już więcej nie całować. Masz szczęście, że cię jeszcze nie zabiłem parszywy robaku bez kręgosłupa. Masz się tu nigdy więcej nie pokazywać, jasne?

I rozłączył się. Potem wstał, podał mi komórkę i powiedział

- Nie dziękuj.

Po czym odszedł. A ja patrzyłam na jego plecy ściskając w ręku telefon. Pierwsza odezwała się Marlena.

- Co się tutaj wydarzało!

Krzyknęła. Pierwszy odpowiedział jej Will.

- Alan nawrzeszczał na męża Belli bo on nie może się pogodzić z tym, że są po rozwodzie.

Powiedział zupełnie spokojnie, całkiem pewny swoich słów. Przechyliłam głowę na bok i westchnęłam ciężko.

- Tak Will, masz całkowitą rację.

Powiedziałam i opadłam na trawę. Zamknęłam oczy. I chyba zasnęłam.

 

 

 

piątek, 16 maja 2014

Rozdział 3 Będzie dobrze


  Benjamin Disraeli powiedział ,,Urok pierwszej miłości polega na naszej niewiedzy, że to się może kiedyś skończyć’’

 

Wstałam i otworzyłam spodziewając się mamy, ale pomyliłam się. Za drzwiami stał…Alan!

Nie, ja chyba mam zwidy!

 - Co tu robisz?

Zapytałam zdezorientowana.

- To tak witasz gości?

Odpowiedział pytaniem, a ja uświadomiłam sobie, że trochę niegrzecznie go potraktowałam.

- Sorry, ale mam dzisiaj kiepski dzień.

- Wiem, Marlena mi powiedziała.

- Co?

Zdziwiłam się.

- Lepiej nie ufaj tak bardzo Marlenie.

- Na litość boską, czy każdy w tym zakichanym miasteczku musi wiedzieć o tym jaką jestem debilką.

- To źle, że go pocałowałaś?

Zapytał Alan z nadzieją w głosie, a ja przez chwilę nie wiedziałam o co chodzi. Dopiero po chwili zorientowałam się, że on widocznie nie zna najbardziej żenujących faktów z tej historii.

- Aha, czyli Mari jednak nie powiedziała ci wszystkiego.

Stwierdziłam na co z kolei Alan zdębiał, a ja stwierdziłam, że skoro już tu jest to mogę się wygadać.

- Wchodź wszystko ci opowiem.

 

Po wielu ,,Aha’’, ,,Ok’’, ,,On jest debilem’’ oraz ,,Rozumiem’’ bądź ,,Nie rozumiem’’ dokończyłam wzruszającą historię pt. ,,Dziewczyna, która nie wie jak sobie radzić ze swoim najlepszym przyjacielem, który psuje tą przyjaźń próbując ją pocałować’’. Alan patrzył na mnie przez pewien czas, aż w końcu zapytał

- Mogę chwilę pomówić to co myślę?

Westchnęłam. Skoro on mnie słuchał to ja mogę posłuchać jego pomyślałam.

- Tak.

 

Po wielu ,,Debil’’, ,,Idiota’’ oraz innych wyzwiskach pod adresem Rico, których już nie zapamiętałam Alan skończył swoją historię pt. ,,A nie mówiłem, że on jest debilem?’’.

- I co ja mam teraz zrobić?

Spytałam.

- Możesz trochę pogadać na Rico, to pomaga.

Powiem szczerze, że nie byłam przekonana do tego sposobu, ale spróbowałam.

- On zniszczył naszą przyjaźń! Jeżeli ja nie okazywałam jemu, że chcę być dla niego kimś więcej niż tylko przyjaciółką to on nie powinien się tak zachowywać! Za kogo on się uważa wywołując na mnie tak dużą presję?! Nie chcę się z nim kontaktować! Czuję się jak idiotka…

Gdy skończyłam czułam się tak jakby wolna. Potem przyszła moja mama i graliśmy w kalambury i naprawdę dużo się śmialiśmy. Niestety musiało się to kiedyś skończyć, ponieważ czas mijał nieubłaganie. Alan wyszedł wciąż się śmiejąc, a ja nie mogłam się uspokoić przez jakieś dwadzieścia minut tak samo jak mama.

- Wiesz kochanie, całkiem miły ten chłopak.

Powiedziała mama, a ja musiałam się z nią zgodzić. Alan podniósł mnie na duchu o wiele skuteczniej niż Marlena. Poza tym z nim zawsze jest dużo śmiechu, zupełnie inaczej niż z Rico. Bo z nim jest po prostu miło. A ja nie należę do grona dziewczyn romantycznych. Ja uwielbiam się śmiać i szaleć i…matko jak już późno!

 

Ahhhh,

To tak wzruszające, że aż w cale, czyli wyszło tak jak miało wyjść. Jak myślicie, co przyniesie kolejny dzień wakacji?

Truskawka <3

 

piątek, 2 maja 2014

Rozdział 2 Spotkanie

  Platon powiedział ,,Za dotknięciem miłości każdy staje się poetą’’

 

Po wczorajszej kłótni z Alanem nie mogłam się już doczekać się spotkania z Rico. Marlena siedzi u mnie od samego rana. Rozmawiamy o wszystkim i o niczym jednocześnie.

- Jak myślisz, gdzie pójdziecie?

Zapytała w końcu. Spodziewałam się tego pytania prędzej, czy później.

- Nie wiem. Może do kina?

Zasugerowałam najbardziej bezpieczną opcję.

- Na film romantyczny?

Zapytała z głupim uśmiechem. Cholera pomyślałam.

- Myślę, że na komedię.

Odpowiedziałam jak najspokojniej. Marlena spojrzała się na mnie dziwnie, nie takiej odpowiedzi się spodziewała. Nagle rozległ się dzwonek do drzwi.

- Już jest!

Pisnęła Marlena, a ja zachłysnęłam się powietrzem. Nie widziałam się z Rico już dwa tygodnie.

- Chodź.

Zarządziła Marlena, a ja wstałam i niemal zbiegłam na dół po schodach. Dopadłam drzwi i otworzyłam je zamaszyście. A za nimi stał nie kto inny jak Rico. Rzuciłam mu się na szyję przytulając z całej siły.

- Ej, uważaj bo mnie udusisz!

Zaśmiał się.

 

Byliśmy w kinie, potem w parku i jeszcze w wielu, wielu innych miejscach. Rozmawialiśmy o Biance (siostrze Rico),o Katniss i jej kociakach, o Alanie i o tym, że mnie wkurza i ogólnie o tym co się wydarzyło podczas tych ostatnich dwóch tygodni. Ja i Rico przyjaźnimy się już od około 9 lat. To cudowna i nieskomplikowana przyjaźń, a przynajmniej tak mi się wydawało dopóki się tu nie przeprowadziłam. Boję się, że Rico może nie myśleć o mnie jako o czymś więcej, niż tylko przyjaciółce. Dlatego, gdy odprowadził mnie do domu chciałam jak najszybciej się z nim pożegnać, ale niestety nie zdążyłam. Szatyn zbliżył się do mnie na niebezpieczną odległość i nachylił nade mną. Przerażona odwróciłam głowę, powiedziałam coś w stylu ,,Cześć’’ i pobiegłam do domu.

Gdy tylko weszłam do swojego pokoju chwyciłam telefon i zadzwoniłam do Marleny, po czym opowiedziałam jej całą historię. Oczywiście próbowała mnie pocieszyć, mówiła, że to całkiem normalne bo przecież każdy mógł się przestraszyć , ale ja wiedziałam swoje. Zachowałam się jak małe dziecko, które nie zna życia i nie wie, że w każdym momencie jej najlepszy przyjaciel może ją pocałować… nie chwila, co ja gadam? Przecież to jego wina! Jesteśmy przyjaciółmi, a on wszystko psuje. I nagle ktoś zapukał do drzwi.

 

Hej,

Sorry za Rico i Bellę, ale po prostu musiałam coś zepsuć. Nie mogłam pozwolić, aby Bella tak sobie pocałowała się ze swoim najlepszym przyjacielem. Jak myślicie, kto puka do drzwi pokoju Bells? WSZYSCY CZYTAELNICY TEGO BLOGA MÓWIĄ ELO!

Truskawka <3

 

wtorek, 22 kwietnia 2014

Rozdział 1 Sweter


 
  Joseph Conrad powiedział ,,Człowiek jest zdumiewający, ale arcydziełem nie jest’’

- Alan, co ci odwala?!

Wakacje to czas cieszenia się życiem.

- Alan oddaj to!

To moment, w którym nareszcie możemy odpocząć.

- Ty skończony idioto!

Teraz możemy zacząć się bawić i… nie no ja tak nie mogę!

- Alan chamie oddaj mój sweter!

Oczywiście Alan zaczął tracić rozum od razu po apelu. Nie chwila, stop. On nigdy nie miał rozumu. Tak czy siak sweter Amber pływa sobie teraz spokojnie w pobliskim, śmierdzącym bajorku.

- Skacz po to.

Rozkazała Mari. Ale Alan nie wyglądał na kogoś kto ma ochotę skakać do… no powiedzmy wody. Nagle, nieoczekiwanie odezwał się Will.

- On nie może skakać do tej wody!

Powiedział. Wszyscy spojrzeliśmy się na niego zaskoczeni.

- Jeszcze złamie sobie paznokieć.

Wyjaśnił, i nagle wszyscy zaczęliśmy się śmiać.

 

Gdy Alan już wyszedł z rzeki i w miarę się osuszył postanowiliśmy usiąść w kawiarni i zjeść ciacha.

- Wiecie, że Rico przyjeżdża.

Powiedziałam w pewnym momencie. Twarz Alana jakby stężała.

- Po co?

Zapytał przez zęby. Westchnęłam. Do takiej reakcji byłam już przyzwyczajona.

- Żeby mnie odwiedzić.

Odpowiedziałam ze stoickim spokojem.

- I co będziesz z nim robić? Pójdziecie na plac zabaw? A może obejrzycie ,,Bolka i Lolka’’?

Drwił dalej coraz bardziej mnie irytując.

- Mam tego dość, idę do domu!

Krzyknęłam w końcu. Wstałam przewracając krzesło, rzuciłam na stół dziesięć złotych i odeszłam mrucząc pod nosem obelgi pod adresem Alana.

 

 

 

czwartek, 17 kwietnia 2014

Witajcie

Cześć,
Jak widzicie wróciłam i nadal zamierzam dla Was pisać. Ale istnieją pewne zasady. A mianowicie:
1) Na ten blog nie ma wstępu nikt, kto nie przeczytał wcześniej http://bohaterowiezyjazlegenda.blogspot.com
2). W komentarzach proszę o wyrażenie swojej opinii co do rozdziału
3). Kopiowanie treści z tego bloga jest surowo zabronione

Rozdział pierwszy pojawi się niedługo.
Truskawka <3